Po dwunastu kolejkach Ligi Okręgowej 2022/2023 ełcki Mazur zajmuje pozycję numer dwa w ligowej tabeli tuż za Vęgorią Węgorzewo, z którą zmierzy się w bezpośrednim meczu w Węgorzewie już za dwa tygodnie. Mimo bardzo dobrej dyspozycji w rundzie jesiennej ełczanie niespodziewanie przegrali w 11. kolejce w Orzyszu z tamtejszymi Śniardwami 3:1. W meczach domowych Mazur spisuje się wyśmienicie zbierając komplet punktów, inaczej jest na wyjazdach. O przygotowania do sezonu, atmosferę w zespole i relacje między zawodnikami oraz o przyczynę słabszej dyspozycji w meczach poza Ełkiem zapytaliśmy kapitana ełckiego Mazura – Huberta Molskiego.
Cześć Hubert, w ostatnich tygodniach pojawia się wiele pytań dotyczących dyspozycji drużyny w meczach wyjazdowych. Skąd się bierze taka różnica w wynikach oraz samej grze względem meczów rozgrywanych u nas, w Ełku?
Cześć, w sumie takie pytania nie dziwią. Wszystkie punkty jakie straciliśmy były na wyjazdach. Czym jest to spowodowane? Ciężko to wytłumaczyć ale atut własnego boiska często ma wpływ na wynik końcowy w piłce nożnej. Widzimy to chociażby po naszych rezultatach. Jeśli mamy się czegoś doszukiwać to poszedłbym w kierunku skuteczności. W meczach, których traciliśmy punkty mieliśmy na prawdę kilka dobrych okazji np. w Pasymiu gdzie w ostatnich minutach meczu osobiście nie trafiłem z kilku metrów czym mogłem zapewnić nam zwycięstwo.
Jasne. W meczach wyjazdowych często gospodarze osiągają bardzo dobry wynik frekwencji na trybunach a zawodnicy rywali motywują się podwójnie. Każde chce pokonać nie tylko Mazura Ełk ale również drużynę z ligowej czołówki, która walczy o powrót do IV ligi. Czy według Ciebie to również wpływa na przebieg meczu?
Nie oszukujmy się. Liga okręgowa to nie jest miejsce dla takiego klubu jak Mazur Ełk. Niestety sytuacja tak się potoczyła, że na dzień dzisiejszy jesteśmy w tym miejscu, w którym jesteśmy. Tak jak wspomniałeś, drużyny przeciwne będą motywowały się dwa razy bardziej i my zdajemy sobie z tego sprawę. Dla nas nie może to mieć żadnego znaczenia. Od samego początku powtarzamy sobie jedną rzecz – nie patrzymy na nikogo, robimy swoje i krok po kroku idziemy dalej.
A co powiesz o meczu w Orzyszu? Wynik końcowy to na pewno spora niespodzianka. Co Twoim zdaniem wpłynęło na taki a nie winny rezultat tego pojedynku?
Ludzie podchodzą do tego w taki sposób, że każda strata punktów przez Mazur Ełk jest niespodzianką ale żaden rywal nie śpi, nie chce się podłożyć i też chce wygrywać mecze. Tak jak wspomniałem wcześniej – skuteczność. Mogliśmy objąć prowadzenie dużo wcześniej, bo okazje do tego mieliśmy. Niestety to zespół Śniardw okazał się tego dnia skuteczniejszy. Kiedyś pewnie doszukiwałbym się różnych rzeczy np. takich jak praca sędziego. Nie wiem, który to już już karny podyktowany przeciwko nam w tym sezonie – szósty, siódmy? W podobnych sytuacjach dla nas gwizdek arbitra milczy. Dzisiaj już jestem niestety trochę starszy i potrafię się przyznać do porażki. W ostatnim meczu po prostu czegoś nam zabrakło i jedyne co zostaje to pogratulować zwycięstwa zespołowi z Orzysza.
Często w ostatnich latach mówiło się o “odbudowie drużyny”. Teraz jednak za słowami idą czyny. Znane w regionie nazwiska, zdolna młodzież. Tu na pewno potrzeba czasu by to wszystko ze sobą połączyć w jedną spójną całość.
Jeśli mam być z Tobą szczery to temat odbudowy drużyny czy klubu przez pewnie ostatnie dziesięć lat był wałkowany przed każdym sezonem. Podchodziłem do tego bardzo sceptycznie i teraz też nie było inaczej. Spotkałem się jednak z Prezesem Radkiem Dorszewskim i od początku czułem, że chce dobrze dla klubu i ma plan na to wszystko – a to dla gościa z Ełku był ważny argument. Pogadałem z chłopakami i stwierdziliśmy, że “pora wrócić do domu”. Spróbujemy razem wrócić tam gdzie jest miejsce Mazura. Wiadomo, że nie od razu Rzym zbudowano i potrzeba będzie czasu ale stać nas na to. Widzę w chłopakach tą iskrę. Porażki będą się przytrafiały, bo taki jest sport ale ten charakter, który jest u nas w szatni pozwoli nam być coraz lepszą drużyną – dlatego tutaj jesteśmy. Odbiegając lekko od tematu, powiem Ci jedną rzecz, że chyba nigdy nie pogodzę się z tym, że w takim mieście jak Ełk nie było poważnej piłki. To oczywiście nie jest tylko moje zdanie ale zdanie wielu ludzi z różnych regionów Polski. Całe życie mówiło się o wielkich planach a kończyło się jak zawsze. Ludzie pewnie nawet nie zdają sobie sprawy jacy zawodnicy tutaj byli, jakie mieli możliwości aby grać w piłkę nożną na prawdę wysoko ale musieli, w którymś momencie zrezygnować. Nie chcę tutaj wymieniać nazwisk ale to nie były osoby na II ligę, tylko na Ekstraklasę. Problemem było to, że nie było w Ełku piłki na wysokim poziomie. Co było powodem? Nie wiem a może się domyślam ale to temat rzeka.
Dobrze a jeśli spojrzymy na okres przygotowawczy przed tym sezonem. Był on bardzo krótki i pewne elementy trzeba było przepracować już w trakcie trwania rundy jesiennej. Przygotowanie fizycznie, zgranie – jak oceniasz na tym etapie Wasze przygotowania do rundy?
To fakt, tak jak mówisz przygotowania do rundy były bardzo krótkie. Zarząd kompletował kadrę a treningi już trwały. Stanęli oni jednak na wysokości zadania i udało się pozyskać oraz utrzymać w klubie bardzo dobrych zawodników. Nie da się ukryć, że swoje skutki to miało, bo już od początku zmagaliśmy się z kontuzjami. W sumie zmagamy się z nimi cały czas. Wielkie ukłony w kierunku naszego fizjoterapeuty – Radka Choromańskiego, który robi wszystko co w jego mocy żeby nas łatać na każdy mecz ale nawet on niektórych rzeczy nie przeskoczy. Tak na prawdę w każdym meczu gramy innym składem. Zostały nam trzy mecze i musimy zrobić wszystko żeby je wygrać i zimą spokojnie w zdrowiu ruszyć z przygotowaniami do wiosny.
W takim razie, czego jako drużyna potrzebujecie w tym momencie najbardziej? Spokoju w pracy na treningach i czasu? Na pewno kluczowe będzie wsparcie kibiców szczególnie w takich momentach jak ten w Orzyszu, wszak porażki trzeba wliczać w koszta budowy zespołu?
Czego potrzebujemy? Na pewno więcej meczów u siebie (śmiech). Wszystko o czym tutaj wspomniałeś mamy, od spokoju na treningach po fantastycznych kibiców, którzy jeżdżą za nami niezależnie gdzie byśmy grali. Może powiem czego życzyłbym nam jako drużynie – przede wszystkim zdrowia. Porażki się przytrafiły ale to jest sport. Wczoraj przegrałeś, za tydzień wygrasz. Uprawiamy taką dyscyplinę sportu gdzie szybko możemy się zrehabilitować, nie każdy sportowiec ma taką szansę.
To może na koniec zapytam Cię o to co pojawia się na wielu portalach społecznościowych pod postami naszych zawodników czyli słowa “RODZINA”. To chyba oznacza, że w szatni udało się stworzyć atmosferę jedności i każdy stanie murem za kolegą?
Kiedyś jeden z trenerów powiedział mi, że w szatni wszystko się zaczyna. Jeśli tam będzie porządek, tam będzie dyscyplina to później na treningu będzie to samo. Jeśli na treningu będzie to wszystko zachowane to przeniesiemy to na mecz i tak to wygląda w rzeczywistości. Wielu ludzi może to dziwić ale szatnia to dla nas drugi dom. Tutaj jak trzeba powiedzieć kilka gorzkich słów to mówimy to sobie prosto w oczy a kiedy trzeba podnieść kumpla na duchu to podnosimy – naturalne zachowania. Stąd właśnie hasło “RODZINA”. Miałem przyjemność zaczepić jeszcze tych końcowych lat tej “starej szatni”. Jeśli na treningu nie dawałeś z siebie wszystkiego to szybko uświadamiali Ci, że robisz coś źle i tak zostało mi to do dzisiaj. W sumie, dla mnie to jest naturalne. Przychodzisz i dajesz z siebie maksa. Takim podejściem na treningu wygrywasz później mecze. Takiego ducha drużyny mamy właśnie teraz a rośnie on z treningu na trening. Jeśli przegrywamy to widzę niesamowitą złość w chłopakach a to oznacza jedno – każdy wie co to znaczy grać w Mazurze.